Depresja to choroba. Taka prawdziwa. Niby oczywiste, a jednak… 

Spotykam na swojej drodze ludzi, którzy mówią, że nie wierzą w depresję…

Mówią, że to dzisiejsze wymysły, fanaberie czy usprawiedliwianie lenistwa. Mówią, że nieraz to jedynie nieuporządkowanie i kwestie duchowe, albo oznaka słabości. Mówią, że dzisiaj depresja jest modna i w niektórych środowiskach wypada ją mieć. Mówią, że kiedyś tego nie było, że teraz to takie słabe pokolenie, że byle pierdoła, je rozwala. Mówią, że ta cała depresja, to takie rozczulanie się nad sobą… 

I być może myślałabym podobnie,  powtarzałabym te obiegowe opinie (jeśli nie na głos, to w swojej głowie). 

Gdyby nie jeden mały fakt, moje osobiste doświadczenie tej choroby. Mam za sobą 2 epizody depresyjne.

Jestem pewna, że wiele osób, które to przeczyta, ze zdziwienie pomyśli – ale Ty? Wesoła, towarzyska, ekstrawertyczna, szczęśliwa… Nie wyglądasz na osobę depresyjną…. Nie dziwi mnie to zdziwienie:) Sama byłam zaskoczona, gdy 4 lata temu usłyszałam diagnozę. Myślałam wówczas, że inni to może mają depresję, ale ja to sobie zwyczajnie nie radzę, za mało robię, jestem leniwa, zapracowałam sobie na to itp. Dzisiaj jestem zdrowa. Ostatni epizod miałam 2 lata temu, jednak jak każdy kto ma za sobą depresję i ja mam szanse na nawrót, bo ta choroba, tak ma… 

______________________________

Kto nie doświadczył depresji, ten nie wie, o jakim cierpieniu mówi osoba chora. O jakiej pustce, samotności, bezsensie…O jakim ogromie poczucia winy. O jakim płaczu ciała. O jakiej gonitwie myśli. Nie wie, jak w tej chorobie ciężko nieraz rozpoznać siebie. Moim zdaniem to jest momentami piekło na ziemi. Totalna ciemność. Byłam tam.

Proszę nie mówcie, że to fanaberie, że lenistwo, rozczulanie się nad sobą… 

Depresja nie jest słabością, a chorobą. Bardzo złożoną, o różnych objawach i przyczynach. Chorobą, która nie robi selekcji na bramce. Może przydarzyć się każdemu. Komuś z doktoratem lub bez, z ułożonym życiem osobistym lub nie, bogatemu czy biednemu, młodemu czy starszemu… Jest powszechna.

Dziś wiem, że depresja to nie wyrok. Powiem Wam więcej, uważam, że ona stanęła po mojej stronie. Powiedziała delikatnie- już wystarczy tego radzenia sobie. Daj się sobą zaopiekować:)

Dziś już się jej nie boję, bo wiem jak ją obsługiwać, znam jej objawy, wiem co mi pomaga. Traktuję ją także jako posłańca z wiadomością (to moja refleksja po depresji, nie w trakcie). Wiem, że leczona mija. Wiem, że mam wokół siebie ludzi, którzy jeśli przegapię nawrót, kolejny raz powiedzą: Aśka, chyba coś się dzieje. Może warto sprawdzić to u lekarza? 

___________________________________

Przez te cztery lata zderzałam się w swojej głowie z wieloma przekonaniami na temat depresji, chorowania, przyjmowania wsparcia, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Kwestie, które z dystansu były oczywiste (np. leki, proszenie o pomoc, przyznawanie się do choroby) okazywały się nie być takie oczywiste, gdy chodziło o mnie.          Doświadczyłam na własnej skórze jak wiele mitów, stereotypów krąży wokół depresji. Jak pełna ich jest moja głowa. Jak temat zdrowia psychicznego jest (nie tylko w Polsce) nadal w sferze tabu. Ze zdziwieniem odkryłam, jak mocno ta choroba łączy się ze wstydem, jak odkrywa kawałki, niemile widziane w przestrzeni publicznej. Kawałki mówiące o cierpieniu, chorobach, potrzebie korzystania ze wsparcia vs bycia samowystarczalny…

Zarówno własne doświadczenia jak i historie, ludzi których spotykałam na swojej drodze, spowodowały, że w 2018 roku rozpoczęłam studia podyplomowe w Szkole Psychoterapii. Chciałam wiedzieć więcej i nieść tę wiedzę w świat. Doświadczenie własnej choroby i psychoterapii jest dla mnie mega cenne w pracy. 

________________________________________

Ten cykl powstał po to, by w krótkich i prostych słowach przybliżać wiedzę o tej złożonej i powszechniej chorobie. Chcę pisać o objawach, leczeniu, stereotypach i historiach ludzi, którzy zmagają się z tą chorobą. Chcę wyciągać ją ze sfery tabu. Wierzę, że wiedza w tym temacie dużo zmienia, może nawet ratować życie.

PS. Zastanawiałam się czy pisać o sobie czy dać Wam tylko wiedzę czysto książkową.…Czy dzielić się tym dość osobistym kawałkiem….Miałam też w ostatnim czasie dwie rozmowy, z osobami bardzo mi bliskimi, które też stały przed decyzją odkrycia się przed światem i „przyznania” się do depresji. Spotykały się z opinią, że stracą na tym, że to wpłynie na ich społeczny odbiór, że to się nie opłaca, że Internety lubią uśmiech i kolor. I zdałam sobie sprawę, że nie mam zgody na taki stan rzeczy, bo to wspiera to społeczne tabu. Po raz kolejny widzę, że ja lubię życie realne, prawdziwe, takie które ma różne odcienie i w którym jest miejsce na różne kawałki i to jest ok. I im dłużej myślałam o tym, dlaczego miałabym to schować dla siebie (wiedząc jednocześnie, że dzielenie się tym moim doświadczeniem pomogło już wielu ludziom, których spotkałam w realu- poszli  do lekarza, na terapię), tym bardziej odkrywałam, jak ten wstyd jest jeszcze szczątkowo we mnie. I ok, ale czy to znaczy, że mam za nim podążać? Widzę to i podejmuję decyzję. Depresja jest częścią mojego życiowego doświadczenia i uznaję to. Chcę też zrobić z tego pożytek.